Ale zając rzekł: to jakiś nieczysty interes, i dodał:
— Biegnijmy, ztąd do góry!
Co powiedziawszy, ruszył jak huragan w górę. Gdy się tam zjawił, woła doń jeż:
— Ja tu już jestem!
A zając rozpalony zawołał z pasją:
— Jeszcze raz — znów na dół!
— I owszem! — odparł jeż: — Możemy biegać, ile razy zechcesz.
W ten sposób zając przebiegł siedemdziesiąt trzy razy, a jeż ciągle mu dotrzymywał placu.
Za każdym razem, gdy dobiegł do mety, witał go głos jeża, albo jeżowej:
— Ja tu już jestem!
Ale za siedemdziesiątym czwartym razem, zając nie doprowadził biegu do końca. W połowie drogi padł na ziemię, krew trysnęła mu z szyi i dokonał życia na miejscu.
A jeż wygranego luidora, który leżał na kamieniu granicznym wziął, wywołał żonę z bruzdy i oboje z wielką radością udali się do domu, a jeżeli nie pozdychali, to żyją dotąd.
Od tego czasu zając nie da się wziąć na wyścigi z jeżem. A nauka z tej powiastki jest taka:
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Londyński).djvu/177
Ta strona została uwierzytelniona.