ani, że może nie pozwolonoby jej tego zrobić. Pojmowałam jedno jedynie; że Aldona jest moją, że marzenie moje zeszło na ziemię i że mam w ręku szczęście!
Wyszłam jak obłąkana, zapomniawszy nawet podziękować Maryni, a w domu aż przestraszyłam mamę.
— Mamo! Mamusiu! Aldona jest moją! Ona będzie u nas mieszkała, będzie spała ze mną, jeść będzie ze mną, matuchno! Gdzie moja chusteczka jedwabna, muszę ją owinąć! Położę ją na łóżeczku, a sama prześpię się na kanapie, dobrze, mamusiu? Uszyjesz jej jutro taką suknię, jak u tej pięknej damy na obrazku, prawda, mateczko?
I drżałam jak w gorączce, i śmiałam się i płakałam. Mama wypytywała mnie, skąd mam lalkę, ja nie mogłam związać słów, jąkając Bóg wie co, a mama patrzyła na mnie ze smutnym uśmiechem.
Nagle roztworzyły się drzwi i weszła niania Maryni.
— Ładnie się pani córka sprawuje! — brutalnie zwróciła się do mamy: — mojej panience ściągnęła lalkę!
— Co? zerwała się mama, blednąc.
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Londyński).djvu/192
Ta strona została uwierzytelniona.