„Jestem doktór wszechwiedzący“ i każ to przybić nadedrzwiami.
Chłop wykonał to wszystko jaknajściślej. Gdy już teraz trochę popraktykował ale jeszcze niezbyt wiele, pewnemu bogatemu panu skradziono dużo pieniędzy. Powiedział mu tedy ktoś, że istnieje doktór wszechwiedzący, że mieszka w takiej a takiej wiosce i że niezawodnie musi wiedzieć, co się stało z pieniędzmi.
Okradziony pan kazał zaprządz konie do powozu, pojechał na wieś i zapytał chłopa, czy jest doktorem? tak, to był on!
— No to niech jedzie ze mną i niech odnajdzie skradzione pieniądze.
— Owszem, pojadę! — rzekł na to chłop, — ale i Kasia, żona moja, musi też pojechać ze mną.
Pan zgodził się na to, kazał im obojgu wsiąść do powozu i razem z nimi pojechał.
Gdy przybyli na dwór pański, zastali już stół nakryty, więc chłopa zaproszono do jadła.
— Dobrze, ale i żona Kasia musi jeść także, — odparł i wraz z żoną usiadł do stołu.
Gdy pierwszy służący nadszedł z półmiskiem smacznej strawy, chłop
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Londyński).djvu/54
Ta strona została uwierzytelniona.