gdy noc zapadła, wleźli do jakiejś groty i ułożyli się do snu.
Dwaj starsi wyczekiwali, dopóki Bartek nie zaśnie, poczem wstali i wyszli, zostawiając go samego, pewni że dobrze robią.
A jednak źle im się przytrafiło.
Gdy słońce zaszło i Bartek się obudził, rozejrzał się w koło i zawołał:
— Boże, gdzie jestem!
Poczem wstał na czworakach, wyszedł z groty do lasu i myśli sobie:
„Jestem teraz zupełnie sam, opuszczony i jakże mogę dojść do posiadania szkapy?“
I gdy idzie dalej zamyślony, spotyka małego pstrego kotka, który odezwał się doń łaskawie:
— A dokąd to idziesz Bartku?
— Ach, czy nie możesz mi pomódz?
— Wiem czego pragniesz, — odparł kotek, — chcesz mieć ładnego konia, pójdź ze mną, a jeżeli przez siedem lat będziesz mi służył wiernie, to dam ci konia, tak pięknego, jakiegoś jeszcze w życiu nie widział.
„A to jakiś osobliwy kot — pomyślał Bartek, — co mi to szkodzi spróbować czy on prawdę mówi?“
Kotek zaprowadził Bartka do swego
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Londyński).djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.