Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

ścień zdawał się tak małym, że nie mógł przypuścić, aby rękę swobodnie mógł przezeń przesunąć, ale powiedział sobie: „Kto chce coś zdobyć na świecie, nie powinien żałować kropli krwi przelanej!“ — i śmiało wsunął rękę w ostry otwór. Wsunął ją szybko, szybko też ból minął, kropla krwi padła na zielone liście, a żelazny pierścień przystał mu do ręki, jak gdyby był z nią zrosły. I w tej samej chwili uczuł dziwną siłę w ramieniu. Zerwał jabłko, zeszedł z drzewa i spokojnym krokiem zbliżył się do żelaznej bramy, wstrząsnął nią i z łoskotem upadła na ziemię. Zbudził się lew, śpiący pod nią, spojrzał na królewicza, na złote jabłko w jego dłoni, pierścień w ręku, i mruknąwszy z cicha poszedł za nim pokorny jak pies za swym panem.
Wesoło powrócił teraz królewicz do olbrzyma przynosząc obiecane jabłko. Olbrzym ucieszył się również i natychmiast ofiarował je swojej narzeczonej. Lecz narzeczona nie chciała uwierzyć, że sam zdjął je dla niej z drzewa i zażądała, aby pokazał jej pierścień.
— Zaraz ci go przyniosę — rzekł ol-