brzym zuchwale myśląc sobie, że jeśli Orlik nie odda mu dobrowolnie, łatwo przemocą pierścień mu odbierze.
Pospieszył więc do królewicza i zażądał tego krwią kupionego dowodu zwycięstwa; ale królewicz odparł, że dać go nie może, chyba za cenę krwi także.
— Kto ma jabłko, do tego i pierścień należy! — dumnie zawołał olbrzym — i jeśli go nie dasz, zgniotę cię jak muchę i wezmę, co mi się podoba.
— Zobaczymy — rzekł Orlik — i dobył szabelki.
Rozpoczęła się walka, lecz ramię człowieka, cudowną siłą pierścienia wzmocnione, odpierało skutecznie ciężkie razy olbrzyma. Zręczny i lekki królewicz niebezpiecznym był przeciwnikiem dla potężnego, ale niezgrabnego wroga, więc walczyli obaj długo i nikt zwyciężyć nie mógł.
Olbrzym zmęczył się pierwszy, a dysząc wściekłością postanowił użyć podstępu.
— Odpocznijmy — rzekł do Orlika — możemy tymczasem ochłodzić się kąpielą w jasnych nurtach rzeki, a potem rozpoczniemy znów przerwaną walkę.
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/117
Ta strona została uwierzytelniona.