wysiadła z niej królewna ciemnowłosa, ze złotą gwiazdą na czole, z perłowymi ząbkami i smutnymi oczyma. Wysiadła i pobiegła prosto do ogrodu; ale pod dębem nikogo nie było, więc zapłakała łzami, a gdzie łezka padła, rozwijał się kwiat biały, podobny do dzwonka, z kroplą rosy w kielichu, a tak cudnie pachnący, że cały las napełnił się tą śliczną wonią, piękniejszą niż zapach róży i fiołka.
Nic to jednak nie pomogło, nie obudził się rycerz, więc królewna zbliżyła się do czarownicy i zapytała ze smutnym wyrzutem:
— Gdzie mój wybawca?
— Zobacz, jak smacznie zasypia! Do roboty go nawet obudzić nie mogę.
Weszła do izby królewna, popatrzała na rycerza, potrząsnęła go za rękę, wołała po imieniu, wszystko nic nie pomogło: leżał bezwładny jak kamień.
Uderzyła godzina, zarżały konie przed chatą, z płaczem wybiegła królewna, wsiadła do karety i zniknęła w ciemnym borze.
Teraz i rycerz obudził się nagle, zerwał się przestraszony, spojrzał, że słońce zaszło
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/176
Ta strona została uwierzytelniona.