Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/184

Ta strona została uwierzytelniona.

rączki, podniosła je do góry i zawołała głośno:
— O gwiazdko moja, ty użycz mu siły!
Wsiadła do karety i odjechała pośpiesznie.
Rycerz spał długo jeszcze; kiedy się obudził, czuł znużenie i wstyd wielki. Nie rozpaczał głośno, lecz serce jego pełne było żalu. Wstał, złamał miecz swój, zbroję odrzucił daleko i rzekł:
— Rycerzem zwać mi się nie godzi; jak żebrak pójdę dalej i będę się starał krwawą zasługą zdobyć na nowo to wszystko, co utraciłem przez nikczemną słabość. A ty, księżniczko, jeśli mogę jeszcze co uczynić dla ciebie, błagam, wskaż mi drogę i pozwól życie położyć za ocalenie.
Zadrżały czarne dzwonki, spadły rosy kropelki, a kwiaty się zmieniły w rój czarnych motyli i jeden brzęknął cicho:
— Królowa z gwiazdką na czole mieszka na Szklanej Górze.
— Zostawiła ci dary — dodał drugi.
— Bułeczkę niedojadkę.
— Butelkę niedopijkę.
— Pieczeń niedogryzkę.