się na Szklaną Górę. Lecz trudności wzrastały przed nim niezwyciężone.
A naprzód: płot cierniowy. Gdyby nań spadł ze śliskiej góry, zabiłby się na miejscu: trzeba się go było pozbyć. Więc ciężką pracą, siekierą i nożem podrzynał ostre krzaki krwią zlewając ziemię, aż po kilku mięsiącach jedna strona góry wolną była zupełnie od tej strasznej zagrody.
Przez ten czas widział co dzień zaklętą księżniczkę, odbywającą przejażdżkę w złotej karecie dokoła zamku — lecz jakże daleko była od niego!
Próbował wdrapać się na Szklaną Górę konno i pieszo, ale nadaremnie: zsuwał się z niej zawsze i zrozumiał na koniec, że musi innego szukać sposobu przebycia tej drogi.
Rok cały przebył już pod Szklaną Górą żywiąc się wyłącznie darami, pozostawionymi mu pod dębem, lecz postanowił sobie, że choćby miał umrzeć, nie ruszy się z tego miejsca, nikogo innego na górę nie dopuści a sam albo zginie, albo zaklętą królewnę ocali.
Gdy raz tak rozmyślał smutnie, ujrzał
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/190
Ta strona została uwierzytelniona.