śpiew i muzyka wędrownego grajka rozległy się za oknem. Stary król powstał z miejsca i wyjrzał na podwórze: ubogi wyciągnął rękę prosząc o jałmużnę, lecz monarcha nań skinął, by wszedł do komnaty.
W chwilę potem stanął na progu przygrywając tęskną piosenkę; okrywało go stare, podarte odzienie, długa broda za pas sięgała, a nogi, twarz i ręce zakurzone mocno świadczyły, że daleką odbył drogę.
Król kazał mu grac, śpiewać i patrząc na córkę wsłuchiwał się w głos twardy i drżący śpiewaka, który skończywszy skłonił się pokornie oczekując wynagrodzenia.
— Oto twoja nagroda — rzekł król biorąc nagle rękę królewny i prowadząc ją do ubogiego.
— Mój ojcze! — zawołała nieszczęśliwa księżniczka.
— Taką jest moja wola — odparł surowo monarcha. — Pośród królów i książąt całego świata nie znalazłaś godnego męża; nie ma go pośród rycerzy ani bohaterów; wyszydziłaś wszystkich dumnie, bez litości, nie uszanowałaś nawet słowa królewskiego, teraz spełnić musisz moją wolę: przyrze-
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/202
Ta strona została uwierzytelniona.