scu, powiedział jej cenę i zostawił ją na targu.
Biedna kobieta drżała z trwogi, żeby kto z kraju jej ojca nie przyszedł tutaj i nie ujrzał jej przy tym zajęciu; niemniej lękała się także króla Krzywodzióba: jakże by się mógł uśmiać, jak szydzić z niej teraz, że zamiast być królową w tym kraju, sprzedaje garnki na rynku!
Na szczęście jednak króla na targu nie było, ani ludzi z innych krajów; wieśniacy i mieszczanie prędko rozchwytali garnki, gdyż były ładne, dobre, a kupcowa miała tak piękne oczy, że popatrzeć w nie miło. Chętnie więc płacili, ile żądała, a wieczorem przyniosła dobry zarobek mężowi.
Ucieszył się biedny grajek; czas jakiś spokojnie teraz żyć mogli za grosz zarobiony, a gdy znów nadchodził jarmark, wziął pozostałe pieniądze, nakupił garnków i posłał żonę do miasta.
Kobieta rada, że sam z nią nie poszedł, umieściła się skromnie na uboczu, aby nie zwracać na siebie uwagi; ale źle na tym wyszła: ludzie mniej kupowali, dłużej siedzieć musiała, a w końcu pijany żołnierz potłukł
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/209
Ta strona została uwierzytelniona.