Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/241

Ta strona została uwierzytelniona.

prędzej, ale wodna dziewica zaśmiała się srebrnym śmiechem, zawołała nań po imieniu i głosem słodkim jak powiew wietrzyka zapytała o powód smutku.
Młynarz nie mógł już odejść; oczarowany tym głosem, z zachwytem patrzał na śliczną rusałkę, odpowiadał na jej pytania i z ufnością zwierzył jej się ze swych kłopotów i ciężkiego zmartwienia.
— Dobry człowieku — odparła rusałka — szczęście twoje, żeś dzisiaj stanął tu nad brzegiem; nie wiesz nawet, jak wielką litość budzisz we mnie! Chcę ci nagrodzić wszystkie twoje straty, obsypać cię bogactwem i wszelką pomyślnością, ale żebyś miał prawo korzystać z mej opieki, musisz mi oddać to, co w tej chwili urodziło się w twojej chacie.
— Cóż by to być mogło? — pomyślał młynarz — chyba małe kocię?... — i bez wahania zgodził się na ten warunek.
— To dobrze — przemówiła znów słodko rusałka — wracaj spokojnie: szczęście idzie za tobą.
I zanurzyła się w przejrzystej wodzie.
Młynarz stał jeszcze chwilkę na tym sa-