kę. W tej chwili zakołysała się powierzchnia stawu, zawrzało coś w głębinie, rozstąpiła się woda i ukazała się nad nią postać strzelca do pasa. Spojrzał stęsknionym wzrokiem na kochaną żonę i wyciągnął do niej ramiona; lecz druga olbrzymia fala spadła nań gwałtownie i zakryła go znowu.
Zaszlochała biedna kobieta i rzuciła się na mokrą ziemię.
— I cóż mi z tego, że go zobaczę na chwilę, gdy znowu tracić go muszę! — wołała płacząc gorzkimi łzami, póki nie usnęła.
We śnie widziała znowu dobrą wróżkę i udała się do niej po raz trzeci. Białowłosa staruszka wysłuchała ją życzliwie i położyła rękę na jej czarnych włosach.
— Trzeba być cierpliwą — rzekła — nie wszystko jeszcze spełniłaś. Masz tu bursztynowe wrzeciono; gdy księżyc zaświeci w pełni, idź na brzeg stawu i naprządź całe wrzeciono lnianej przędzy, a następnie wetknij je w piasek dość mocno i czekaj, co dalej będzie.
Żona strzelca serdecznie podziękowała staruszce, doczekała się pełni, wzięła len,
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/249
Ta strona została uwierzytelniona.