Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/257

Ta strona została uwierzytelniona.

wie opiekował się nimi i ukazał im się nad ranem.
Siostry kochały się bardzo i wtedy tylko były zupełnie szczęśliwe, kiedy znajdowały się razem.
— Nie rozstaniemy się nigdy! — mawiała Różyczka.
— Nigdy w życiu! — potwierdzała Lilijka i ściskały się serdecznie.
Obie były niezmiernie pracowite i porządne, zajmowały się same wszystkim, a matka staruszka uczyła je tylko czasem, jak co zrobić mają, i spokojnie siedząc sobie przed domem lub przy kominku przędła kądziel i wyciągała nici tak cieniutkie, że aż oczy bolały patrzeć na nie. W lecie Różyczka zwykle wstawała o świcie i wybiegała po bukiet dla matki, który przynosiła błyszczący od rosy, świeży i piękny jak jej rumiana twarzyczka. W drodze już powitała skowronka i pszczółki, wylatujące na robotę, a tymczasem w domu Lilijka rozpaliła ogień, uprzątnęła izdebkę i na bieluchnym niby śnieg obrusie zastawiła skromne śniadanie. Potem Różyczka pomagała matce przy gotowaniu obiadu, a Lilijka biegła