ruszyło leciuchno, porwał stamtąd jakiś worek i uciekł tak prędko, że w mgnieniu oka zniknął za sterczącą skałą.
W pośpiechu jednak nie spostrzegł, że worek był przedziurawiony i coś sypało się z niego na ziemię, a gdy dziewczęta schyliły się przez ciekawość, ujrzały w trawie kilka tak kosztownych pereł, że skoro je odniosły matce, ta ostatnia oznajmiła, że muszą być własnością samej królowej morza.
Teraz dziewczynki częściej myślały o karle: bały się go trochę, lecz zaciekawiał je także niemało i mówiły sobie, że mógłby im kiedy pokazać swą kryjówkę, pełną dziwnych skarbów.
Tak właśnie rozmawiały, idąc raz do miasta po różne drobne rzeczy, do gospodarstwa potrzebne. Dla skrócenia drogi poszły wprost przez łąkę, na której tu i ówdzie znajdowały się olbrzymie kamienie, rozrzucone jakby dla igraszki. Wtem w powietrzu zakrążył wielki orzeł i zwolna poruszając potężnymi skrzydłami spuszczać się zaczął ku ziemi. Nagle zniknął za skałą i w tej samej chwili rozległ się z tego miejsca krzyk przerażający.
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/268
Ta strona została uwierzytelniona.