dach do sklepu i rozłożyła swój towar, upakowany w garnkach rozmaitej wielkości. Krawczyk oglądał wszystkie, ważył w ręku, chwalił kolor i zapach, wreszcie kazał sobie odważyć całe ćwierć funta miodu.
Rozgniewała się wieśniaczka, że jej zabrał tyle czasu dla takiej odrobiny, lecz dała mu, czego żądał, tylko nie śmiała się więcej z jego żartów i dowcipu.
Krawczyk tymczasem nie tracił humoru, ukrajał sobie duży kawał chleba, grubo miodem posmarował i położył na stole, sam zaś zajął się gorliwie ukończeniem roboty, którą miał niezadługo odnieść.
Nie zwrócił też uwagi, że łakome muchy, przynęcone zapachem miodu, obsiadły chleb w koło, łakomie racząc się jego przysmakiem. Gdy to spostrzegł, zawrzał gniewem i odpędził je daleko; ale zaledwie powrócił do igły, znowu zajęły swoje stanowisko. Krawczyk machnął ręką raz i drugi, przekonał się jednak wkrótce, że bezwstydne złodziejki kpią sobie z jego gniewu; wtedy złożył robotę, wziął skórzaną klapkę, osadzoną na długim kiju i wymierzył nią tak dobrze, że siedem trupem położył.
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/276
Ta strona została uwierzytelniona.