Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/281

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak się śmiać nie mam? taki wielki jesteś, a kawałka drzewa unieść nie masz siły!
Ponuro spojrzał olbrzym, lecz nie odpowiedział i w milczeniu szedł obok śpiewającego chłopca. Wtem spostrzegli drzewo wiśniowe, a że dzień był gorący, rzekł olbrzym:
— Narwij wiśni, nachylę ci wierzchołek drzewa.
Jak powiedział, tak zrobił, ale kiedy krawczyk wziął w rękę grubą gałąź, olbrzym puścił drzewo i biedny chłopiec nagle zawisł w górze między gałęziami.
— Cóż to? — zaśmiał się olbrzym: — nie masz siły utrzymać drzewa?
— Nie pleć — rzekł chłopiec — lepiej uciekaj tu do mnie, bo tam poza krzakami kryje się właściciel drzewa, który pewno ma ochotę pomścić swojej krzywdy. No, hop w górę, za moim przykładem!
Ale olbrzym nie mógł podskoczyć tak zręcznie i krawczyk triumfował znowu.
— Kiedyś taki silny i śmiały, to bądź naszym towarzyszem i zamieszkaj w naszej jaskini.