pomniawszy o małym krawczyku wstali i zasiedli do śniadania.
Wtem spoza porąbanej poduszki ukazała się głowa chłopca. Zapach pieczonego mięsa podniecił jego apetyt, więc pogwizdując, szybko zeskoczył na ziemię i zbliżył się do ogniska. Olbrzymy pootwierali usta z przerażenia widząc go żywym, a gdy gwizdać zaczął, przyszło im na myśl, że pragnie pomścić się za wiarołomstwo, więc przerażeni uciekli co prędzej pozostawiwszy zaczęte śniadanie.
Krawczyk nie mógł odgadnąć, co ich przestraszyło, lecz rad był temu. Podjadł sobie smacznie i ruszył dalej z mocnym postanowieniem unikania podobnego towarzystwa.
Szedł już wolniej, ostrożniej i rozmyślał nad tym, jakby to dobrze było trafić do wielkiego miasta, gdzie od razu całe tłumy mogłyby go podziwiać, a i o zarobek łatwiej. Nie znalazł jednak miasta do wieczora ani przez dzień następny, a żywiąc się licho dzikimi owocami doszedł do przekonania, że świat nie wart zaszczytu oglądania jego osoby.
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/283
Ta strona została uwierzytelniona.