zu i nic sobie nie robi z najwaleczniejszego męża.
Zasmucił się król bardzo usłyszawszy te słowa, bo żal mu było rozstać się z wierną drużyną dla jednego obcego bohatera, lecz sam go się obawiał i poznał poniewczasie, jak nierozważnie postąpił, ofiarując mu służbę. Teraz chciałby się go pozbyć, lecz jakim sposobem?
Powierzył myśli swoje wiernemu rycerstwu i po wspólnej naradzie wezwał do siebie krawczyka.
Podano miód i wino, rajskie ptaki pieczone i najpyszniejsze owoce. Krawczyk sam siedział przy królewskim stole, a monarcha bardzo uprzejmie nalewał mu wciąż kubki i rozmawiał wesoło. W końcu rzekł:
— Nie wiesz, po co cię dzisiaj wezwałem. Nie ma na świecie większego nad ciebie bohatera, pragnę więc, abyś został moim zięciem, jedyną córkę moją wziął za żonę, a z nią za życia mego połowę królestwa. Lecz aby się to stać mogło, spełnić musisz trzy zadania.
— Choćby dziesięć, potężny królu! —
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/286
Ta strona została uwierzytelniona.