Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/291

Ta strona została uwierzytelniona.

czyk korzystając z chwili zarzucił mu powróz na szyję, róg odciął silnym uderzeniem siekiery i wdrapawszy się na grzbiet potwora przymocował się do niego sznurem.
Jednorożec nie mogąc sam pokonać wroga popędził do swego pana, rykiem wzywając pomocy. Karzeł ujrzawszy zwierzę skaleczone uciekł i schował się do podziemnej kryjówki; lecz potwór znał do niej drogę, dopadł szczeliny w skale i zaczął ją rozkopywać silnymi nogami. Wtedy krawczyk rozciął mu głowę, rzucił cielsko na pastwę krukom, a sam wszedł do jaskini, gdzie znalazł brodatego karła, skulonego ze strachu przy skrzyni pełnej klejnotów. Związał go, zabrał z sobą, wrócił do rycerzy i znowu triumfalnie wjechał do stolicy.
Król przyjął go jak poprzednio; zaczynał już wątpić, czy pozbędzie się kiedykolwiek tego bohatera. Pozostało mu jedno już tylko zadanie: zabicie lub pojmanie jadowitej żmii, która zatrutym tchnieniem o 50 kroków zabija każdego śmiałka, a mając skrzydła mogła niespodzianie spadać na ludzi z drzewa lub ze skały.