wadził chłopczyka do prześlicznego źródła, wytryskającego z kryształowej studni.
— Jest to cudowne źródło — rzekł poważnie; — patrz, jak przejrzyste i jasne, nie ma w nim pyłku żadnego. Usiądziesz tu na brzegu tej kryształowej studni i strzec będziesz, ażeby w wodę nic nie wpadło. Każdego wieczoru przyjdę przekonać się, jak wypełniasz me rozkazy.
Chłopczyk usiadł na brzegu kryształowej studni i patrzył w wodę, czystą jak powietrze, zimną jak lód stopiony. Kiedy niekiedy przesuwała się w niej złota rybka, złota żmijka lub robaczek i znów znikało wszystko. Chłopiec siedział nieruchomy i nie odwracał oczu od źródełka. Ponieważ jednak znudziło mu się siedzieć tak spokojnie — nachylił się i umaczał palec w wodzie. Wtem zabolał go palec tak mocno i gwałtownie, lecz już było za późno; palec miał złoty i niczym zmyć nie mógł tego śladu nieposłuszeństwa.
Wieczorem przyszedł mąż leśny i spytał, co się stało ze źródłem.
— Nic — odparł chłopiec przestraszony kryjąc palec za siebie.
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/301
Ta strona została uwierzytelniona.