Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/313

Ta strona została uwierzytelniona.

konie, patrzała za uciekającym, lecz nic dojrzeć nie mogąc, weszła do zamku i zamknęła się w swojej komnacie.
Nazajutrz ogrodniczek udał się znów w pole i przybył na igrzyska w szczerozłotej zbroi, na złocistym rumaku, w złocistym szyszaku z rubinowym pióropuszem.
Królewna wyszła na balkon w sukni jak jutrzenka, w koronie niby zorza jaśniejącej, popatrzała na królewiczów i rycerzy, nie znalazła wczorajszego bohatera, ale rzuciła jabłko. Rycerz w szczerozłotej zbroi pochwycił je i umknął na złocistym koniu, że nie dogoniłby go nawet huragan.
Długo stała królewna na wysokim balkonie, patrzała za uciekającym, ale nic dojrzeć nie mogła i powróciła do swojej komnaty. Lecz król rozgniewał się srodze na obcego rycerza, który się nie chciał dać poznać, i rozkazał dworzanom, aby dnia następnego w pogoń za nim się puścili i jeśli dobrowolnie nie zechce powrócić, strzałami go zasypali, konia pod nim ubili.
Ukazał się obcy rycerz trzeciego dnia w czarnej zbroi, na karym koniu, sypiącym iskrami, szmaragdowy pióropusz miał przy