Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/334

Ta strona została uwierzytelniona.

my się lękać niebezpieczeństwa, może się więc przydamy komu w dobrej sprawie.
— Dobrze mówicie, zuchy — rzekł leśnik zadowolony — tego się zawsze po was spodziewałem; ślimak tylko w skorupie siedzi, a człowiek na dzielnym koniu świata jest panem. Jutro zaraz o świcie sam was odprowadzę aż do granicy lasu i nauczę, jak żyć macie.
Zapłakała leśniczyna, lecz sprzeciwiać się nie śmiała: mąż panem domu. Zresztą dla kobiety dom światem, a dla męża świat chatą; taka już wola Boża, przeznaczenie i nie może być inaczej.
Wstali więc nazajutrz rano, nim jeszcze słonko wzeszło. Leśnik dał każdemu z chłopców dzielnego konia, psa i dobrą fuzję, a leśniczyna żywności na drogę i tyle złotych piórek, ile ich zabrać chcieli. Potem Szczęsny i Radosny uściskali przybraną matkę i z ojcem pojechali do granicy lasu. Przez drogę doświadczony strzelec dawał im różne przestrogi, a gdy stanęli na skraju puszczy, zatrzymał się i rzekł poważnie:
— Jedźcie sobie teraz z Bogiem, a pamiętajcie o nas. Oto macie nóż błyszczący;