potwór, który mieszka na tej górze, a teraz na nią kolej. Nie ma już ani jednej, żeby ją zastąpić mogła, więc nie ma dla niej ocalenia: umrzeć musi.
— To być nie może! — zawołał Radosny z zapałem; — dlaczegóż nikt nie zabije okrutnego smoka?
— Nie ma na świecie takiego junaka — westchnął oberżysta — chociaż król poprzysiągł, że oddałby mu królewnę za żonę i połowę królestwa. Nie jeden waleczny rycerz przystępował już do tej walki, ale wszyscy polegli śmiercią bohaterską; ich kości niepogrzebane bieleją przed jaskinią smoka, a on pustoszy cały kraj dokoła, skoro mu nie przywiodą na czas biednej ofiary.
Posłuchał jeszcze, podumał Radosny, ale nic nie powiedział i udał się na spoczynek, a nazajutrz o świcie zgromadził wierną drużynę i skierował się na wzgórze zamieszkane przez smoka. Było jeszcze bardzo wcześnie, więc szedł bez pośpiechu i wstąpił do kapliczki, stojącej przy drodze, na pochyłości wzgórza. W kapliczce pusto było, jedna tylko lampka paliła się przed
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/340
Ta strona została uwierzytelniona.