Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/346

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czuwaj ty za mnie, panie bracie, chwilkę, a zbudź mnie zaraz, gdyby się co stało.
Lis był znużony niemniej od wszystkich, więc chociaż pragnął pozostać na straży i zyskać pochwałę pana, uczuł, że to nad jego siły i odezwał się do zająca:
— Mój przyjacielu, bądź czujnym chwileczkę, ja zadrzemię na jedno oko; zbudź mnie natychmiast, gdyby się co stało.
Zając czuwał przez chwilkę, a gdy sen zaczął go ogarniać, pomyślał sobie: „Choć śpię, mam otwarte oczy, więc zobaczyłbym, gdyby się co stało“.
I zasnął mocno.
Marszałek tymczasem, który czekał u stóp góry, aby donieść królowi, gdy smok odleci, dziwił się niezmiernie, że zamiast krzyku ofiary, wśród kłębów dymu słychać było szczęk oręża i okropne wycie potwora. Potem, gdy ucichło wszystko i noc się zbliżać zaczęła, postanowił przekonać się naocznie, co niezwykłego stało się na górze. Wszedł więc ostrożnie, a gdy ujrzał śpiącego junaka i królewnę oraz wszystkie zwierzęta i zabitego smoka, ucieszył się bardzo: