zawrzał wielkim, srogim gniewem i zuchwalca, który był przyczyną tego wypadku, rozkazał wtrącić do więzienia.
Wrzucono go więc do ciemnego lochu, ale zaledwie krótką chwilę tam pozostał, gdy przybyli po niego wysłańcy królowej, która zażądała, by stawił się przed nią natychmiast.
W pokoju, gdzie spoczywała przywrócona do życia królowa, nikogo prócz niej nie było. Gdy rycerz stanął na progu, skinęła nań łagodnie, a skoro się bliżył, zapłakała znowu.
— Skąd masz ten klejnot? — zapytała wreszcie otwierając szmaragd, w którym ujrzał teraz dopiero perłę przecudnej piękności i blasku, zupełnie podobną do tych, które lśniły na błękitnym jak błękit nieba płaszczu płaczącej królowej.
Rycerz opowiedział, kiedy i jakim sposobem otrzymał cenny podarunek, a królowa wciąż płacząc tak mówiła dalej:
— Nie dziw się łzom moim, szlachetny rycerzu i dopomóż nam w nieszczęściu; jeśli, dzięki tobie, odzyskamy naszą stratę, król nie odmówi żadnej prośbie twojej.
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/80
Ta strona została uwierzytelniona.