ją skórę, obmyła ją w czystej wodzie, rozłożyła na świetle, aby prędzej wyschła i usiadłszy obok ukryła twarz w dłonie i gorzko płakać zaczęła. Płakała i płakała, a przez cienkie paluszki sypały się łzy perłowe na zieloną trawkę...
Nagle w gąszczu zahukała ponurym głosem sowa; dziewczę zerwało się spiesznie, pozbierało łezki w trawie rozsypane dokoła, gdy wtem na stuletnim dębie z trzaskiem złamała się gałąź, coś poruszyło się w ciemnej gęstwinie... Spłoszona gęsiareczka w mgnieniu oka zarzuciła na siebie brzydką, ciemną skórę i zostawiwszy perły na murawie co tchu uciekać zaczęła do chatki.
Próżno rycerz, ukryty na tym właśnie dębie, poskoczył za nią: znikła mu między drzewami i zrozumiał, że po nocy nie znajdzie jej śladu, ale przynajmniej już pewny był teraz, że to Gołąbka, królewna płacząca perłowymi łzami.
Wrócił do źródła: na zielonej trawie leżała jeszcze z przędzy pajęczej chusteczka, a cudne perły, rozsypane wokoło świadczyły, że to, co widział, nie było złudzeniem.
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/86
Ta strona została uwierzytelniona.