Szukał przez czas długi tego kwiatu napróżno. Błądził po całym lesie, schylał się nad każdym kwiatkiem, ale wszystkie poszukiwania biednego chłopca były nadaremne. Wreszcie dał pokój szukaniu.
Smutny i zrozpaczony usiadł zdala od zaczarowanego zamku i omdlał.
Ocknął się późno w nocy i śpiesznie w przerażeniu wracać począł do domu. Owce, które pasał wyszły z zarośli, gdzie czekały na swego pasterza i szły za nim, zajadając soczystą trawę. Janek szedł zadumany, nie myśląc o niczem innem, jak tylko o swej ukochanej, gdy naraz zajaśniało coś zdala...
W mchu promieniały jakieś światła, czerwony blask padał na uśpione zioła i kwiaty.
Zrozumiał swe szczęście! To był kwiat, którego szukał, to było wybawienie Magdusi od czarów...
Biegł i biegł, ale kwiat, jakby żywy
Strona:Bracia Grimm - Czarowny Kwiat.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.
— 10 —