Krzyczała, wymyślała, chciała go zaczarować, ale wobec mocy nadprzyrodzonej kwiatu, straciła swą władzę.
Były chwile, że biedz chciała ku Jankowi i wydrzeć mu kwiat z ręki, ale na kilka kroków przed chłopcem, traciła władzę w nogach i stawała jak wryta. Janek czuł się zwycięzcą, ale rozpaczliwe były jego myśli.
Jak pozna swoją Magdusię z pośród siedmiu tysięcy jednakich ptaszków?
I na cóż mu się zda ów kwiat czarowny?
Tymczasem czarownica nie próżnowała. Jak tylko ujrzała zadumanego chłopca, postanowiła skorzystać z jego nieuwagi i unieść koszyczek z Magdusią.
Niech ma inne ptaki, a tę, po którą przyszedł, ona zabierze.
Ale Janek odczuł jakby jej zamiar, obejrzał się, a spostrzegłszy uciekającą z koszykiem czarownicę, dopędził i trząsnąwszy kwiatem, znieruchomił starą a przywrócił postać swej narzeczonej.
Strona:Bracia Grimm - Czarowny Kwiat.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.
— 13 —