niałej siostrzyczce i przyniósł, aby się posiliła.
Nie chciała jeść sama, podzieliła się z braciszkiem i przytuliwszy się do niego, drżąc z zimna, gdyż noc już zapadała i rosa ochładzała powietrze, usnęła w jego objęciach.
Bał się Jaś i zwierząt dzikich i ciemności, ale musiał mieć odwagę ze siebie i za siostrzyczkę.
Był to chłopczyk wątły, mały, zaledwie ośmioletni, a odwagę miał dorosłego człowieka. Nie bał się o siebie, żal mu było maleńkiej Małgosi i gdy przebudzała się, uspokajał, jak umiał, dopóki nie wywołał na jej usteczkach uśmiechu.
Tak doczekali się ranka. Śliczny dzień się zapowiadał od świtu. To też ptaki śpiewem powitały przebudzenie się natury i wesołym świergotem napełniły powietrze, budząc uśpione dzieciny.
Podniosły główki i rozejrzawszy się dookoła zrozumiały, że są samiuteńkie na świecie.
Strona:Bracia Grimm - Jaś i Małgosia.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.
— 7 —