Strona:Bronisław Dembowski - Bajki według opowiadania Jana Sabały Krzeptowskiego z Kościelisk.djvu/2

Ta strona została uwierzytelniona.

ráj-ze, kie śmierzci ni más, — haj! — Dopiró se zbácył, ze śmierzć we wirbie zabitá, poseł i kołek wyjon. — On kciáł, coby ona go nápirwy wziena, ale kie śmierzć wyjechała z wirby, hnet go odesła, i brała moc ludzi, — marli tęgo, — aze dopiró przysła w jedno miéjsce, kany béła gaździna ze siedmiorma dziećmi, — juz te matkie biere, a dzieci lament robiom, wzieny za tom matko krzycéć i płakać. — Luto ji było tyk dzieci, — posła śmierzć ku Panu Bogu i pojada: „Jak ja te matkie bede brać, kie te dzieci tak krzycom, lament robiom i płacom!“ — A Pan Bóg, niewielo myślęcy, prask śmierzć w pysk, — aze przysiadła, bo ręka boská tęgo bije. — Tak do nij Pan Bóg: „Hybáj do morza, a przynieś mi skałkie!” — Zasła do morza, obiéra, ta mała, ta wielgá, — obrała takom jak kurze jajko i posła ku Panu Bogu i pokazuje, a ón ji pojada: „Weź te skałkie a gryź, pokiel nie ozgryzies.” — Śmierzć gryzie, aze zuchwy zgrzypiom, oscypiła zębami te skałkie na poły, a hań w pośrzodku mały hrobácek sie rusá. Pan Bóg gwarzy: „Co hań widzis?” — „A widzem hrobácka, co zywy je.” — Dopiró do nij Pan Bóg pojadá tak: „Jako o tym hrobácku wiém, tak i o tyk siérotak dobrze wiém, — te dzieci by sie przy matce zwilcyły — i dla tegom śmierzć na nio posłał.” — I posła śmierzć i wziena ono matkie.”

O świni i o chłopie.

„Kie Pan Bóg zycie ozdawał ludziom i sytkiemu stworzeniu, to kciáł świni, (przepytujem), dać nádługse zycie. — Świnia przysła i dziękuje, co ona nie stoi o długie zycie, ba kce krótkie a dobre. — Pan Bóg ji sie nie sprociwił, a wzion i dáł to długie zycie chłopu. I chłop do dziśka to świńskie zycie dozywa, co go świnia nie kciáła, ino choćkie na starość, kie robić nie może — a biéda go bije, to tyj świni zawidzi, co krótse zycie má, ba nie takie twarde jako jego.”

O świętym Pietrze.

„Drzewi, kie Pan Jezus zył jesce na świecie, a wiéra ón kázdy biédy kciáł wyznáć, to chodzili se wraz ze świętym Pietrem po ludziak, wrzekomo ubogie dziádki, po pytaniu. I zaśli do jedny chałupy, co im dáł gazda baranka. „No, spraw-ze, Pie-