Kędy spojrzeć chcesz — ciemno... przepaść z każdej strony
Pod nogami — tu termin Icka, jak szalony
Piorun wypadać zda się z chmur i godzić..
PIOTR.
WALERY.
Bardzo smutną... Zginąłem! nie masz już pocieszeń
Dla mnie, tu na tym świecie!
PIOTR.
Ej, a coż by na to
Rzekł ktoś — z pierwszego piętra...
WALERY.
Toć mniejsza z wypłatą —
Ale właśnie — i właśnie to piętro...
PIOTR.
Rzecz inna!
Piętro — a raczej córka gospodarza: — zwinna
Jak muszka świętojańska — oczki jak dwa bratki —
Szatynka — miód tchnie z ustek, a liczka — opłatki...
To dalipan wartało już popuścić tręzle
Sercu — czyli tam raczej powiedziawszy zwięźle:
„Zakochać się po uszy!“
WALERY.
Ba! „zakochać“ samo
Głupstwem! ale co zrobić z tą przeklętą tamą
Co mię grodzi od Stasi? co zrobić z tym papą
Co ma herb, dom — i w domu swoim jest satrapą!
PIOTR.
O, sęk ten pan gospodarz! z ócz można mu czytać
Że w aktorze nie bardzo rad zięcia powitać,
Człowiek wysokich progów i strasznego wąsa —
Przytem zrzęda, na sługi cały dzień się dąsa,
Łaje, gdera i wszystkiem co w domu pomiata,
A nawet, jak wiem pewnie, ma coś i z warjata...
WALERY.
PIOTR.
Ba, właśnie wiem to od lokaja,
Który po kilku chorych dziennie mu naraja,
I ci służą za kozłów jakiejś tam praktyki
Durnopatycznej...
|