WALERY.
A więc papa ma swe bziki?
Dobrze wiedzieć.
PIOTR.
Tfy! dziwne bo jakieś sposoby
Kuracji, a na wszystkie pod słońcem choroby
Jedne, i mianowicie: machanie rękami
Pod nos choremu, co też czasem i omami
Aż do snu...
WALERY.
To magnetyzm pewnie! a, rzecz nowa,
Teorja cudotwórcza!
PIOTR.
Niech sobie kpi zdrowa
Z chorych ludzi! Więc papa ma pasją się biesić
Nad chorymi, i twierdzi, że nawet i wskrzesić
Już po śmierci możnaby owem cudotworstwem...
Mentykaptus widocznie!...
WALERY (po chwili przed siebie.)
Co gorsza, z aktorstwem
Na bakier... Pietrze, Pietrze! coż że ty przekradać
Umiesz listy do Stasi, albo się ujadać
Z żydami? Jeśliś mądry, powiedz — ja za głupi —
Co będzie gdy mi moję Stasieńkę zakupi
Ten złoty Holofernes, co się o nią stara?
PIOTR.
WALERY.
Ba, czy nie znasz starego tatara,
Którego los bezczelny robi ojcem Stasi,
Na psikus, najwyraźniej!
PIOTR.
A któż to się łasi
Do panny Stanisławy? po pierwszy raz słyszę...
WALERY.
Ach, jakże ja ci tego Adonia opiszę?
Usta wprzód przypraw złote, na organ wymowy
Tchnij eterem złocistym — w pierścień brylantowy
Opraw nadto słóweczko każde — każdą zgłoskę —
Pod literą rozumiej tysiącduszną wioskę;
W każdej duszy...
|