Strona:Bronisław Komorowski - Po śmierci.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.


WALERY.

O, miej ufność! wszakżeś powierzoną
Miłości mojej!

STASIA.

O, tak — tak! jestem spokojną. —
Bądź zdrowy!

WALERY (odprowadzając ją do drzwi.)

Do widzenia... W szczęściu?...

(Chwila niemego pożegnania. — Stasia wybiega.)



Scena III.
WALERY, PIOTR.
WALERY.

Jak przed wojną
Kipi we mnie uczucie... Ha, dziej się!

PIOTR.

Więc żywo!...

WALERY.

Z któregoż końca zacząć tę farsę prawdziwą?

PIOTR.

Pierwszy akt jej odegram ja: — z miną warjata,
Jak się rzekło, oblecę wszystkie kąty świata
Dmąc w tę złowrogą tubę: nie żyje! nie żyje!...
Pan tymczasem, ot — w tym się pokoju ukryje —
Ja drzwi na klucz zamykam...

WALERY.

Rozumiem. — Coż potem?

PIOTR.

Potem wpadam do papy z okropnym łoskotem
I proszę tu do trupa... Rwetes, gwałt się wzmaga...

WALERY.

Ba, maleńki skrupulik: czy papy powaga
Pozwoli mu zejść tutaj?...

PIOTR.

Na to, jak na lato!
Mimo bowiem, że papa jest arystokratą
Wyżej uszu, ma przecie i zdrowsze popędy —
Mówiłem o tem panu, że ma pewne względy
Durnopatyczne...