Strona:Bronisław Komorowski - Po śmierci.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.
WALERY (ocknąwszy się nagle.)

Fiksum nader znakomite
Dla nas!...

PIOTR.

Nawet dla niego — bo da mu niezbite
Dowody cudowności owego sposobu
Kuracji...

WALERY (zrozumiewając myśl.)

Więc on musi mię już z paszczy grobu
Wybawić swoją dłonią cudo-magnetyczną!...
Wybornie!

PIOTR.

To, to właśnie... On famę publiczną
Musi zdobyć, że nawet wielkich ludzi wskrzesza
Przez samo rąk włożenie...

WALERY.

Ha, to mię pociesza!...
Znakomicie! i wszystko jak dobrze się schodzi!...

PIOTR.

To łapka, w którę musi wpaść papa dobrodziej!
To — kluczem, osią w kole jest pańskiego losu:
Cudowna sztuka papy nabierze rozgłosu,
Bo jużci, nawet większym ten, co wraca życie
Wielkim... Więc papa sławnym! Jednak, mianowicie
Komuż będzie zawdzięczał owę wielkość swoję?...
Nam.

WALERY (radośnie.)

Nam!

PIOTR.

To jest, panu!

WALERY (j. p.)

Mnie!... Pietrze, czyś ty Troję
Zdobywał w dawnych czasach?... (ściska go.)
i znów się tu rodzisz
Na moje pocieszenie?... Czy ty się wywodzisz
Z Ulissesów, czy może z trojańskiego konia!

PIOTR.

Ja? z aktorskich rupieci...

WALERY.

O losu ironja!