To ja bym ci nauczkę powiedział na ucho: (wybiega w drzwi lewe.)
Scena VII.
PAN TOMASZ, PIOTR (wchodzą, otworzywszy drzwi kluczem.)
PAN TOMASZ (z szkatułką w ręce — w drugiej okulary.)
No, no — już dobrze, dobrze — iście: powód słuszny PIOTR (n. s.)
Papo dobroduszny! PAN TOMASZ (stawiając szkatułkę na stole, rozbiera w myśli.)
Hm, iście: ten błąd organiczny PIOTR (rozmawia przez cały ciąg następnych scen cicho z Walerym.)
Sza!... cud magnetyczny!... PAN TOMASZ (zasadzając okulary, do Piotra)
Ha, więc panie sługusie pokaż tego trupa — PIOTR.
Jaśnie wielmożny panie, chwilkę! bo ta ciupa PAN TOMASZ.
Cóż, do paralusza?... PIOTR.
Jasny panie! chwileczkę — klucz u notarjusza, PAN TOMASZ (zamyślony.)
Zaczeka się... (chodzi w myślach po pokoju.) PIOTR (do Walerego, przez drzwi.)
Na nudy, posłucha lamentu WALERY (do Piotra przez drzwi.)
Brawo!... |
Strona:Bronisław Komorowski - Po śmierci.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.