Strona:Bronisław Rajchman - Wycieczka na Łomnicę.djvu/103

Ta strona została przepisana.

Polskiéj strony Tatr w ogóle nie znają. Kilku tylko zawiedzie do Rybiego jeziora (Morskiego Oka) i przez Zawrat do Zakopanego. Nie słychać, żeby się w nieznane okolice puszczali. Tymczasem nasi znają również dobrze węgierską jak i polską stronę i pójdą wszędzie, gdy tylko ufają w zdolność turysty. Jedni i drudzy nie lubią się nawzajem. Spiżacy uważają Zakopian za barbarzyńców, ci zaś ich za ciemięgów i pijaków. Nienawiść ta datuje się od prześladowań za polowanie. Gdy Zakopianin dostrzeże Spiżaka w trudném miejscu, to uśmiécha się ale pomocy nie daje — bo téż Spiżak nie przyjąłby jéj, podejrzywając zdradę. Pewnego razu Roj, idący z towarzystwem polskiém, zobaczył wdzierających się na Polski Grzebień Węgrów z trzema przewodnikami. Szli ku najstromszemu zlodowaciałemu śniegowi. Było to miejsce niebezpieczne. Spiżacy, nieświadomi drogi, wybrali je jakby umyślnie, bo obok było lepsze. Żal było Rojowi nie przewodników lecz turystów i zawołał dlatego kilkakrotnie „Zurück“, wskazując właściwą drogę. Ale Spiżacy obejrzeli się tylko i nie usłuchawszy szli daléj, na kilkadziesiąt kroków przed węgrami. Wreszcie — fert jeden, drugi i trzeci przewodnik głowami na dół po śniegu. Stłukli się porządnie, a Roj Węgrów wyprowadził lepszą drogą, po stopniach które w śniegu wyrąbał.
Czasami jednak Spiżacy, wlazłszy w matnię, przyjmują pomoc Polaka. I tak np. Szymek Tatar wyratował raz Spiżaka, który uwiązł nad jakąś prze-