łatwiejsego. No, tak mu Pan Bóg powiada: jest tam kobylsko na młace[1], idź go zjédz. No, i poseł wilk i chciał się kobyły chycić i jeść, a jak on do niéj z przodku, to ona do niego zębami, a jak chciał z zadu złapić, to ona do niego zadniemi nogami. Poseł się skarżyć, a Pan Bóg mówi: jak ona do ciebie z zębami to i ty z zębami, jak ona zadem to i ty zadem. Poseł wilk jesce raz ku téj kobyle próbować, tak jako mu Pan Bóg powiedział, ale jéj nie mógł rady dać, bo prasła[2] (rzuciła, wiérzgnęła) zadniemi kopytami i zabiła (uderzyła) w zęby. No, mówi Pan Bóg, kiej rady nie możesz dać kobyle, jest tam baran na młace, idź go zjédz. Seł (szedł) wilk ku baranowi, już wystrojony z zębami, ale baran w prośbę, coby go po kawałku nie jadł: „mój wilcosku, nie jédz mnie téż po kawałku, ba mnie tez zjédz całego; idź daléj do brzezku[3], zaprzyj[4] się do brzezku zadem, a rozedrzéj kufę[5], to ci wskocęm[6] cały. Wilk ozdarł kufę, i baran jak się rozpędzi, jak wyrżnie rogami, oglił[7] wilka i ten leżał na brzeżku długo. Potém wilk wstał i mówił sobie: Hm, czym go zjadł, czym go nie zjadł?... Ech! musiałek (musiałem) go zjeść, bo na cco (czczo) nierad sypiam“.
Każdy ustęp téj bajki, ożywianéj nadzwyczaj