Strona:Bronisław Rajchman - Wycieczka na Łomnicę.djvu/16

Ta strona została przepisana.

Wprawdzie na zapytanie odpowiadają, że są Węgrami, ale zapytanie to trzeba im zadawać po polsku, bo po węgiersku rozumieją tyle ile ja i wy, szanowni czytelnicy. Strój różni się cokolwiek od używanego przez górali polskich, ale niewiele.
Sabała grał na naszym wózku bezustanku i dźwięki jego muzyki powyciągały z chat całą prawie ludność Jurgowa. Młode dziéwczyny i chłopcy rzucili się do tańców, starsi przytupywali przynajmniéj nogami do taktu, wszyscy porzucili robotę, aby się muzyce przysłuchiwać, a nawet cieśle składający rusztowanie dachu na jednym z domów, rzucili siekiéry i daléjże w pląsy na dachu. Z tańca tego można było także poznać ich identyczność z góralami polskimi.
Scena ta wprawiła nas w dobre usposobienie, które jednak wkrótce miejsca ustąpiło nieprzyjemnemu wrażeniu. Jechaliśmy wzdłuż pięknéj polany, na któréj rosła trawa gęsta, jedwabista, sięgająca wyżéj kolan. Ale ani jedna owca lub krowa nie pasły się na téj rozkosznéj łące, nie słychać na niéj było pospolitego w górach brzęku blaszanego dzwonka u szyi zwierząt zawieszonego, ani śpiéwu pasterza. Głucha cisza śród przyrodzonéj piękności, jakby wszelka żyjąca istota zamarła, jakby nęcący świéżością trawnik krył w swoim łonie zdradliwą truciznę, któréj ludzie i bydlęta unikają. Gdzieniegdzie tylko deski z rozwalonych szałasów pochodzące świadczyły, iż tu życie pasterskie w całéj sile tętniło. Co za demon niszczący wyparł je z tego lubego zakątka? Stara