Strona:Bronisław Rajchman - Wycieczka na Łomnicę.djvu/20

Ta strona została przepisana.

dopominały się haraczu. Na progu powitała nas karczmarka, mówiąc że się już dawno nas, t. j. profesora, spodziéwała. Zaproponowała nam zaraz uprzejmie kohutki (kurczęta), ale z powodu braku czasu poprzestaliśmy tylko na kawie, jajach, sałacie ze śmietaną i piwie. Takie menu nie jest zapewne znane żadnym księgom gastronomicznym, ale na wycieczce w Tatrach wydaje się bardzo harmonijném. Po skonsumowaniu tych delicyj ruszyliśmy w dalszą drogę, wychwalając uprzejmość karczmarki, oraz taniość materyałów uweselających serce człowieka.
Zwróciwszy się nalewo, koło parku, wstąpiliśmy na lekką pochyłość, porośniętą lasem rzadkim i błotnistym, z którego z wielką radością wydostaliśmy się wkrótce na wielką polanę, zwaną Gałajdówką, od byłego jéj właściciela, nieżyjącego już Gałajdy, który w chwilach wolnych od pracy zabawiał się rozbojem. Gałajda z tego względu zasługuje na naszą uwagę, że posiadał cudowny talizman odbijający kule. Talizmanem tym była spinka spinająca koszulę. Każdy się bał do niego strzelać, i z tego powodu bardzo długo broił; dopiéro któś tam wynalazł czarodziejski sposób i sprzątnął go ze świata. Gałajda był jednym z ostatnich rozbójników tatrzańskich. Teraz już ich nie ma a dziś żyjący krewni Gałajdy, którzy na téj łące pasali swoje trzody, są uczciwymi góralami. Ogromne te łąki znaleźliśmy także porosłe jedwabistą, dziewiczą trawą, śród któréj stérczały gdzieniegdzie zwalone na kupę deski po zburzonych szałasach.