szych swych częściach jak się zdaje stopą ludzką nietkniętym, a tak zwanym przez Niemców i Węgrów szczytem Czerwonego jeziora. Nazwaliśmy go dla krótkości szczytem Kołowym, gdyż stérczy nad Stawem tegoż nazwiska, ciemniejącym u stóp jego od północozachodu, a bliższym niż Czerwony.
Na téj niewygodnéj przełęczy, na któréj ledwie że siedziéć można było, mieliśmy widok piękny, lecz z trzech czwartych okręgu prawie zamknięty. Najpiękniejszy, najmajestatyczniejszy był od południa: tam wznosiła się Łomnica.
W téj chwili patrzyłem na nią po raz drugi — piérwszy raz ujrzałem ją z Bryarki, góry niezbyt wysokiéj (około 2500 stóp (?)), znanéj każdemu kto był w Szczawnicy. Gdym wdrapał się na tę górę, dla mnie bardzo wysoką, uderzony zostałem niespodzianym widokiem. Z masy gór kopulastych rozlanych wyłoniła się przedemną, królująca nad tłem całego krajobrazu Łomnica, w postaci wielkiego ciemnego stożka, ubielonego gdzieniegdzie śniegami. Wrażenie było nadzwyczaj silne, podobne do rozkoszy nowego odkrycia. Wyskoczyła jakby z pod ziemi, rozpruwszy swemi barami jéj skorupę, i wystrzeliła ku niebiosom ponad tłum drobny, niewyraźny. Nie tylko oczyma widziałem nagłe wyłonienie się, ale i w uszach usłyszałem szum imponujący, majestatyczny, zimny, jak gdyby rzeczywiście cielskiem swém rozpruwała powietrze. Dziwne złudzenie!
Strona:Bronisław Rajchman - Wycieczka na Łomnicę.djvu/32
Ta strona została przepisana.