Strona:Bronisław Rajchman - Wycieczka na Łomnicę.djvu/50

Ta strona została przepisana.




IV.
Przejście przez odnogę szczytu Kezmarskiego. — Piérwsza próba. — „Nie puszcza!“ — Straszna pustka. — Tarasik. — Widok na podhale. — Zbyt silna wentylacya. — Przygoda nocna. — Błądzenie śród kosodrzewiny. — Wyjście na grzbiet drugiéj odnogi.

Była trzecia kiedyśmy nad Stawkiem Zielonym zasiedli; obiad i odpoczynek trwał dwie godziny, o piątéj więc rozpoczęliśmy marsz nanowo.
Czasu było mało. Należało po północném zboczu jednéj z odnóg Kezmarskiego szczytu wedrzéć się na jéj grzbiet, a po południowém zejść do doliny, do granicy kosodrzewu. Takie wejście i zejście, przy najszczęśliwszych warunkach wymagało ze 4 godziny, a tymczasem, z powodu powlekania się nieba chmurami, można było spodziewać się ciemności za dwie.
Przy tém wszystkim i tu nikt drogi nie znał.
Gdyśmy pod samo zbocze nadeszli, zaczęto się naradzać, przez który punkt będzie najlepiéj przejść na drugą stronę. Wszyscy niemal zgodzili się na to,