że należy posunąć się daléj w dolinę, gdyż grzbiet odnogi góry Kezmarskiéj będzie tam niższy i wygodniejszy.
Tatar jednakże wystąpił przeciwko temu projektowi, przedstawiając, iż ponieważ mamy iść na Łomnicę, więc poco mamy schodzić nizko w dolinę? Chybaby dla powiększenia sobie pracy, albowiem droga od tego miejsca gdzie stoimy aż do niższego punktu doliny i droga w dolinie, do któréj przejdziemy, od punktu zejścia, aż do obecnéj wysokości, będzie zupełnie straconą. Oprócz tego, mało mamy czasu i zużywszy godzinę lub więcéj na zejście do niższéj części, możemy zostać zaskoczeni przez noc, jeszcze na zboczu lub na grzbiecie. Uwaga ta o mało co niezostała przyjęta oklaskami.
— Bardzo pięknie, rzekł profesor, ale pytanie czy znajdziemy bliższą drogę — ja jéj tu nie widzę.
— E! najdzie się. Ja dobrze widzę żleby.
To mówiąc pomknął ku występowi, tworzącemu rodzaj żebra czy podpórki góry, podobnéj do murowanych podpór starych kamienic.
Stok tego żebra był bardzo stromy. Ślizka trawa, mech i maziste błoto powiększały trudność wchodzenia. Gdzieniegdzie znów występował na wiérzch lity gładki granit, także niezbyt wygodny. Wreszcie, po uciążliwém wspinaniu się, stanęliśmy na grzbiecie podpórki, jakby na małym tarasie. Od tego miejsca wznosiła się prawie pionowa ściana skalista, wyszczerbiona u góry kilku wyłomami. Wszyscyśmy usiedli, a Tatar poszedł szukać drogi do jednego z wyłomów.
Strona:Bronisław Rajchman - Wycieczka na Łomnicę.djvu/51
Ta strona została przepisana.