Strona:Bronisław Rajchman - Wycieczka na Łomnicę.djvu/59

Ta strona została przepisana.

gielski rzuciłby już wtedy w powietrze wyraz, podobny do trzeszczącego zaklęcia, po którém zagranicą poznają Polaka.
Tymczasem zjawił się poseł od Roja, z miną jakoś nie bardzo pogodną.
— Wojtek naseł — rzekł.
— Perć?
— Ni, ino miesce nie barz séroko zarosłe....
Ha! trudna rada, nie było co robić. Musieliśmy się zdecydować na przebicie się przez kosówkę.
Jestto przyjemność zupełnie specyficzna, więc do niczego znanego nie da się porównać. Jeśli jednak czytelnik wyobrazi sobie pole pokryte silnemi sprężynami meblowemi, które każdy krok odbijają do góry i na wszystkie strony, jeśli pomyśli sobie śród nich gęste elastyczne gałęzie sosnowe, które trzeba rozpychać ramionami, i które się zaraz za człowiekiem zamykają, jeśli doda do tego przyjemne wrażenie z uderzenia kit iglastych gałęzi po twarzy, to pojmie przyjemność przedzierania się przez kosówkę.
Gdyśmy po półgodzinném może kroczeniu śród niéj wydostali się na miejsce wolne, uczuliśmy się tak szczęśliwi, jak gdyby po wydostaniu się z trzęsawiska, w którém po bary ugrzęźliśmy. Twarze się znowu rozjaśniły, poczęła się wesoła rozmowa i kamieniami zasypane zbocze góry wydawało nam się jak najwygodniejszym chodnikiem.
Około godziny dziewiątéj byliśmy już na grzbiecie góry, oddzielającéj nas od doliny rozciągającéj się pod Łomnicą.