Strona:Bronisław Rajchman - Wycieczka na Łomnicę.djvu/68

Ta strona została przepisana.

kiego zwątpienia o swych siłach. Z turystów zwiédzających Tatry zaledwie jeden na trzydziestu bywa na Łomnicy, a wielu śmielszych wraca się z połowy drogi. Scherner, autor przewodnika po Tatrach, powiada, iż wycieczka ta wymaga: „sehr grosse Kraftanstrengung, und ist nur für rüstige und schwindelfreie Bergsteiger ausführbar.“
Wszyscy ci, którzy o trudnościach opowiadają, udają się na Łomnicę z drugiéj strony, ze Szmeksu, zkąd całę wycieczkę można w jeden dzień odbyć tam i z powrotem. Wychodzą więc z domu ze świéżemi siłami. Ja zaś już trzeci dzień chodzę z doliny na góry, z gór na doliny, od piątéj do ósméj wieczorem. Kto choć raz był we wnętrzu Tatr, wié że takie pochody są bardziéj uciążliwe od forsownych marszów żołniérzy.
Jednakże poczułem, że jakoś są jeszcze siły, że nogi podążą tam gdzie było oko. Zajęty temi myślami szedłem na piedestał Łomnicy, a dobrze żem miał o czém myśléć, bo bezwątpienia znudziłbym się. Stok piedestału Łomnicy od téj strony jest dość spadzisty lecz równy, jednostajny a przytém nudnie długi. O potrzebie zręczności nie ma tam ani mowy. Trzeba tylko uważać, aby nóg nie zbić. Zresztą droga ta nuży tylko długością. Iść przez pięć kwadransów po najwygodniejszych schodach, sprawiłoby utrudzenie nielada — cóż dopiéro mówić o pochyłości gęsto usianéj kamieniami i szczelinami.
O 12 minut 15 stanęliśmy na grzbiecie piedestału czyli na przełęczy łomnickiéj. Zauważyłem, iż