Strona:Bronisław Rajchman - Wycieczka na Łomnicę.djvu/69

Ta strona została przepisana.

nie wadziłoby wcale odpocząć i pokrzepić się. Ale pięć minut leżenia, łyk wina, kęs chleba musiały wystarczyć. Chmury nadciągały.
— Trzeba iść, rzekł profesor — wskazując na niebo.
Chęć odpoczynku była dominującém we mnie uczuciem. Chciałem zgromadzić siły na ostatni akt forsowny. Szczyt jeszcze był wysoko.
Ale nie było sensu stawiać wniosku o przedłużenie odpoczynku wobec nadciągającéj burzy; zacząłem się leniwie podnosić.
— Ale, ale — zawołał nagle profesor, i usiadłszy zabrał się do pisania czegoś ołówkiem na bilecie wizytowym.
Nie rozumiałem co to znaczy, ale kontent byłem, że cokolwiek dłużéj odpocznę.
W minutę list był gotów. Zaadresowany był:
„Do W-go pana Döllera; sekretarza Towarzystwa Karpackiego w Szmeksie.“
Treść zaś jego była mniéj więcéj następująca:

„Z Łomnicy dnia 31 lipca.
Łaskawy Panie Majorze!

Dziś wieczorem z dwoma towarzyszami i 10 góralami przybędę do Szmeksu. Upraszam najuprzejmiéj o zamówienie dla nas mieszkania.

z uszanowaniem
Dr. Chałubiński.“

Ta depesza była konieczną, bo za kilka dni miało się zebrać w Szmeksie węgierskie Towarzystwo Kar-