Strona:Bronisław Rajchman - Wycieczka na Łomnicę.djvu/84

Ta strona została przepisana.

piérwszy stanął na niedostępnym szczycie, a jednak gdy się komu z téj większości uda przypadkiem pojechać koleją na Rigi, lubi o tém rozprawiać że był na wysokiéj górze... Niech mi więc wolno będzie rzucić skromne a nieśmiałe pytanie, czy ta niechęć do wdzierania się na szczyty nie przypomina niedojrzałych winogron?
Nie wierzę, że istnieje choć jeden człowiek, któregoby rzeczywiście wysokie szczyty nie nęciły. Pragnienie to jest nam wrodzone. Człowiek chciałby widziéć jak najwięcéj za jednym rzutem oka i dlatego wież miejskich i pagórków na wsi nigdy w swéj wędrówce nie opuści. Jestto identyczne z pragnieniem widzenia i poznania jak najwięcéj. Człowiek lubi także pokonywać trudności i okazywać odwagę śród niebezpieczeństw — a przynajmniéj lubi się za takiego wydawać. To wszystko jest mu wrodzone, a jeśli lenistwo lub brak sił i zręczności każą komu mówić inaczéj — to doprawdy przychodzą na pamięć niedojrzałe winogrona.
Lubię dla jeszcze jednéj przyczyny wdzierać się na wysokie stanowiska, które utworzyła przyroda. Używam w takim razie wszelkiéj swobody działania. Pytam się tylko swych nóg i rąk i oka, czy wolno mi czy nie wolno wstąpić na nie. Zeleży to jedynie i wyłącznie tylko od moich zdolności. U stóp góry nikt nie zapyta się mnie czy mam paszport, nikt mnie nie zawróci z połowy drogi, gdy na pytanie czy w moich żyłach płynie krew niebieska odpowiem odmownie; nikt mnie nie zagabnie jakiéj