Strona:Bronisław Rejchman - Wrażenia z podróży po południowych okolicach Królestwa Polskiego.djvu/18

Ta strona została przepisana.

Ale p. J. nie posunął się już daléj widocznie nie dla tego, żeby nie prześladować swych rodaków, dokonywających tak ważnéj pracy dla kraju, ale dla tego, że lękał się możliwego „wygoworu“ od władzy, za zaczepianie ludzi zaopatrzonych w papiery od samego ministra.
Opuściliśmy grunta S. bardzo zasmuceni z powodu tego wypadku. Ale gdy pierwsze wrażenie minęło, przyszła uzasadniona refleksya, że p. J. jest z pewnością jednym i jedynym wyjątkiem wśród całego obywatelstwa, i że jako unikat „dobrze zachowanego“ aż do obecnych czasów okazu „liber barona“ raczéj na śmiech niż na gniew zasługuje.
Ztamtąd pojechaliśmy do Skorocic dla obejrzenia grot gipsowych.
Okolica jest bardzo malowniczą. Jest tu strumyk wijący się pomiędzy gipsowemi wzgórkami, jest stawek eliptyczny przedstawiający piękny widok z góry. Groty, w znacznéj liczbie to miejsce ozdabiające, są utworem owego strumyka. Jedne z nich są obszerne, otwarte; po nich widocznie dawno już obfita woda nie płynęła i dla tego téż można się w nich spodziewać skarbów archeologicznych. Inne, po których płynie ów śtrumyk, podobne są do sklepionych kanałów. Była to widocznie początkowo jedna tylko grota, ale podzieliła się na trzy, wskutek zapadnięcia się sklepienia. Natura, obfitującą w rozmaitość, różnie ukształtowała jéj dno, boki i sklepienia, upiększywszy wyjścia bujną roślinnością.
W językach dalszego zachodu istnieje wiele dzieł, już to specyalnie, już to częściowo grotom poświęconych. Dla czegóż u nas nie ma ani jednego? A przecież mamy tyle nietkniętego prawie jeszcze materyału około złotego Potoku, Olsztyna, Ojcowa i zapewne w wielu innych miejscowościach, tak mało znanych jak Skorocice. Sądzę, że nietylko przyrodnik, ale i malarz oraz poeta mogliby w nich znaleść materyał faktyczny i czerpać natchnienie pełne uroku romantycznego. Czyż zawsze kraj własny będzie nam najmniéj znany?
Rzecz dziwna, jak mało mamy samodzielności. Przez długi czas powtarzaliśmy w historyi polskiéj to co napisał Naruszewicz i Lelewel, w historyi literatury szliśmy ciągle za Bętkowskim, Wiszniewskim itd. Każdy się jakoś lękał zajrzéć do źródeł, a jeśli zajrzał, to patrzył na nie oczyma poprzedników. Toż samo i co do opisów kraju. Ktokolwiek podróżował, ograniczał się na opisie jakiegoś starego zamku, zajrzał co najwyżéj do akt genealogicznych właściciela i zajmował się historyą kościoła. I dobrze jeszcze, jeżeli zaglądał do tych akt, bo inni zadawalniali się podaniami już znanemi.