Wypadek roku bieżącego jest zupełnie innéj natury, ale ma również jakiś charakter legendowy. Kościół, będący najwyższym przedmiotem w okolicy już kilka razy ściągał na siebie wściekłość chmur obładowanych elektrycznością. W tym roku, piorun rozdarł dach, zepsuł wiązanie, wpadł do wnętrza po ścianie i znajdującym się na niéj starożytnym cudownym obrazie Najświętszéj Maryi Panny, który nie bardzo uszkodził. Dosięgnąwszy podłogi, wyrwał z niéj jedną taflę kamienną a wreszcie obalił i ogłuszył na pewien czas, stojącego obok sługę kościelnego. Potém, jakby piłka odbita od tafli wyrwanéj, wyleciał przez okno w drugiéj ścianie, pozostawiwszy naturalnie i na niém ślad swego przejścia.
Dla ludzi zarażonych powiewem „zimnego rozsądku“ i „zgubnéj nauki“ przyczyna uderzenia piorunu w kościół jest faktem najzupełniéj naturalnym i powszednim, zależnym tylko od przewodnictwa ciał kościół składających, od jego wysokości, tudzież przepływu chmury naelektryzowanéj. Dla ludku jednak bożego, wszelkich stanów i wyznań podobne tłómaczenie nie wystarcza. Lud wiślicki wynalazł „karę bożą...“ Na krótki czas przed tym wypadkiem miało miejsce zdarzenie następujące. W nietynkowanych ścianach kościoła są dziury, widocznie pozostałe po pierwotnych rusztowaniach; w dziurach tych gnieździła się od wieków ogromna ilość kawek. Ponieważ każdy mieszkaniec od dzieciństwa przyzwyczaił się do kawek; więc nietylko, że nie narzekano na ich przeraźliwe wrzaski, ale nawet nieznośne te istoty doznawały pewnéj przyjaźni i szacunku, jako „ptaki miejskie.“ Tymczasem, po odrestaurowaniu kościoła, gdy zauważono, że ich pomiot wyżera cynk na dachu wieżowym, gdy przytém szkodniki te dość często szyby wybijały, gdy przyszły skargi od sąsiednich właścicieli gruntów, że im zasiewy psują i gdy wreszcie nerwowy wikary nie mógł spać z powodu ich wrzasków: zatkano podczas ich odlotu dziury, aby się z kościoła do innego miejsca przeniosły. Wrzask po tym fakcie był niesłychany, ale teraz zastępy czarnego ptactwa znacznie się na kościele zmniejszyły. Mieszkańcy miasta okazywali nieukontentowanie, ale zapewne wkrótce-by o wszystkiém zapomnieli, gdyby nie ów grom. Połączyli go w swéj skłonnéj do cudowności wyobraźni z kawkami i nawet utrzymają: „że piorun szukał po kościele wikarego, ale go nie mógł znaleść i natrafiwszy na dzwonnika dał mu tylko ostrzeżenie, ale nie zabił. Gdyby zaś napotkał wikarego... ho! ho! coby to było!“ Ztąd wynika sens moralny, że mieszkańcy Wiślicy, aby i na nich grzech i kara nie spadły, za obojętne zachowywanie się w tém przestępstwie, zanieśli skargę na wikarego do naczelnika powiatu, z prośbą, aby kazał znowu wpuścić kawki do dawnych siedlisk.
Strona:Bronisław Rejchman - Wrażenia z podróży po południowych okolicach Królestwa Polskiego.djvu/23
Ta strona została przepisana.