choć cokolwiek entuzyastyczną, nie wahałbym się zaproponować wystawienie Baranowskiemu pomnika na jedném ze wzgórz, z których poraz pierwszy patrzył na niebo. Taki dowód publicznéj wdzięczności wpływa nadzwyczaj umoralniająco na młodych zwolenników nauki; taki dowód może-by ocknął nie jednego z zaspanych mieszkańców okolicy do pożytecznéj działalności, taki dowód pokazałby, że publiczność umie żyć i czuć i wydobywać na pełne światło ludzi zasłużonych, choćby im własna skromność kazała się ukrywać. Szczególniéj dziś, w okresie szumnych frazesów, kiedy każda myśl ginie w potopie druków, jeśli jéj autor nie należy do jakiegoś silnego stronnictwa, ten dowód czci dla uczonego obywatela, który pogardzał wszelkiemi blaskami sztucznemi, byłby najbardziéj na czasie...
W Sławkowie zwrócono moję uwagę na niektóre cegły ścian kościoła. Mają one półkuliste wyżłobienia, jakby od ciśnięcia kuli w miękkiéj glinie. Brzegi tych wgłębień są równe, nie wyszczerbione, jakby to być powinno w przypadku, gdyby rzeczywiście pochodziły od gradu kul padających na ściany. O ile słyszałem, mieszkańcy Sławkowa nic nie wiedzą o ich początku. Ponieważ w wielu jamkach owady obrały miejsce na swe oprzędy, więc niektórzy przypisują zagłębieniom zoogeniczne pochodzenie. Hipoteza ta wydaje mi się niezbyt prawdopodobną. Mniemam, że są to raczéj ślady, osłabłych już w locie, kartaczy szwedzkich. W każdym razie rzecz ta warta zbadania.
Mieszkańcy Sławkowa trudnią się głównie rolnictwem podobnie jak wszyscy inni małomieszczanie. Handel i przemysł są nadzwyczaj ograniczone. Kontrabanda, podobnie jak w innych punktach nadgranicznych, odrywa ludność od zajęć szlachetnych i pożytecznych.
Gospodarstwo rolne nie jest w stanie kwitnącym, nie tylko w stosunku do tego, czego-by wymagać należało, ale i w porównaniu z rolnictwem sąsiednich wsi Bukowna i Strzemieszyc. Gruntów miejskich ma Sławków 7,000 morgów; połowa stanowi własność wspólną. Ponieważ to, co jest wspólne, uważa się poniekąd za niczyje, więc téż wspólnicy obchodzą się po wandalsku ze swoją własnością. W lesie panuje gospodarka rabunkowa, wycinają drzewo, wygrabiają ściełkę; łąki poniszczono niewłaściwém wypasaniem; pozostawione bez dozoru piaszczyste wydmy rozszerzają się. Jedném słowem panuje tu negacya wszelkiego racyonalnego gospodarstwa. Drugą połowę stanowią działki, postaci jak najniedogodniejszéj do uprawy. Są wązkie i długie bez dogodnego przystępu, nadzwyczaj utrudniające dozór gospodarza. Ileż to pożytku przynieść-by mogła sama tylko zmiana form geometrycznych działek! Najlepszy dowód dają nam powyżéj wspomniane wsie Bukowno i Strzemieszyce,
Strona:Bronisław Rejchman - Wrażenia z podróży po południowych okolicach Królestwa Polskiego.djvu/38
Ta strona została przepisana.